2009-04-12
Podróż Trzydzieści tysięcy powodów
Opisywane miejsca:
Typ: Album z opisami
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
na każdą próbę wyjaśniania i rozliczania brudnej wojny przez władze, z koszar dobiegały pomruki dezaprobaty. i kto, pamiętając o tym co działo się jeszcze dwadzieścia-trzydzieści lat wcześniej odważy się postawić?
-
Smutno doprawdy. I brak reakcji władz i prób wyjaśnienia, odkrycia nawet najgorszej prawdy.
-
w tych smutnych okolicznościach, chciałbym perfidnie zwrócić uwagę na fakt, że nie tylko komentarze znikają...
-
wiesz chilijczyq... moze to wynikac stad, że w przeciwieństwie do mnie, czasem się widujesz:-) a na mikrofon, rzecz jasna, się nabrałem:-)
-
No nie wiem... Drogą eliminacji wybieram trzecią możliwość. Choć ja na tym zdjęciu widzę siebie wyrażnie... BTW: To cos przy moich ustach nie jest mikrofonem... to jest wajcha do lania piwa... :)
-
dzieki smyku... a teraz spadam spać:-)
-
ty... no nie rób sobie jaj z poważnych ludzi!! (to że niby o mnie;-) hmmm... albo jestes podobny do vicentico, albo (co wobec powyzszego wyznania jest jednak mało prewdopodobne:-) jesteś nim, albo... na tym zdjęciu g***o widac;-)
-
Moj avatarek nie ma nic wspolnego ani z cadillacami, ani z industria argentina... To naprawde moje zdjecie, z sylwestrowej imprezy nad polskim (zimnym) morzem... :)
-
dino - muchas gracias!:-)
-
przemówiłeś chilijczyq!!:-)
kiedys próbowałem rozgryźc tu kwestię (w pewnym sensie) podróżnik-turysta w kontekście wyjazdów do meksyku. skończyło się krwawo i w zasadzie bez żadnej refleksji (na temat w każdym razie)
ale... piszesz o all-inclusive. za do "bezrefleksyjnego worka" dorzuciłbym też cała masę zachodnioeuropejskich późnych nastolatków i wczesnych dwudziestolatków, siedzących w hostelach i grajacych w ping-ponga (radek, dzięki za inspirację;-), dla których podróżowanie ogranicza sie głównie do wypicia browara, albo upalenia sie z im podobnymi.
jesli o mnie chodzi, wszystkie dotychczasowe wyjazdy (no moze prawie) wynikały z wcześniejszego zainteresowania jakimś miejscem przede wszystkim w kontekście społeczno-politycznym. koniec końców... albo początek początków... wszystko zaczęło się od fascynacji latynoamerykańskim lewactwem:-)
z zupełnie innej bajki... tak a propos twojego avatarka... oczywiście nie mogłem sie oprzeć i nie przywieźć sobie cadillaków "obras cumbres"... z podpisem industria argentina por supuesto:-) -
Święte słowa zfieszu. Te dotyczące związku między podróżowaniem, a polityką. Oczywiście jeśli mówimy o czymś więcej niż o all-inclusive... Jeśli chcemy naprawdę poznać jakiś kraj, zbliżyć się jakoś do jego mieszkańców, zrozumieć coś to zainteresowanie polityką i historią najnowszą jest niezbędne.
Nie wiem, może to jest właśnie jedna z rzeczy, która odróżnia podróżnika od turysty? Nic nie ujmując oczywiście temu drugiemu. Chodzi po prostu o inne spojrzenie na świat. -
rebel, bobi, kuniu... dzięki za plusy:-)
@rebel... ty to typowa girl jednak jesteś, mimo ze rebel... jak chora byłas to cała z radości w łóżku podrygiwałaś, że długi tekst z meksyku wrzuciłem. a jak wyzdrowiała, to sie marnymi trzema akapitami zachwycasz (chyba cudzysłów powinienem wstawic?;-)
tego o próżniactwie nie rozumiem:-D
@hopper... będzie wiecej, ale to wiesz... "odleżeć" musi swoje w głowie. ten krótki tekścik wrzuciłem tylko dlatego, że wszelkie przejawy zrewoltowania zawsze mnie wzruszają, to raz, dwa: w "większej całości" ten wątek mógłby sie zgubić, i trzy: fotki mi się spodobały przy przglądaniu, więc wrzuciłem. bez opisu nic by nie mówiły:-) -
o, to mi się podoba. nie dość, że "relacja" długości zachęcającej do czytania (zdołałam!) ;p, to jeszcze wyjątkowo nie jest wyrazem wyłącznie naszego próżniactwa ;)
-
widzisz, ale wiele osób jedzie gdzieś tylko oglądać. miejscowi (z całym bagażem doświadczeń) są dla nich tylko (czasem przykrym) dodatkiem. widać to szczególnie w biedniejszych krajach. nie raz słyszałem, że "meksyk jest piękny, ale ci meksykanie...". a to oni tworzą ten kraj i jego klimat, nie piramidy (przykład oczywiście przypadkowy;-)
-
Całkowicie sie z Tobą zgadzam (tzn z tą środkową częścią wypowiedzi, bo w Buenos nigdy nie byłam a pierwsze zdanie...).
Napisałam całkiem poważnie - ja z historii najnowszej Ameryki Łacińskiej nie wiem zbyt wiele (a może bliższa prawdzie byłabym mówiąc, że nie wiem nic!). Coś tam kiedyś się obijało o uszy, ale... A każda historia i ta dawna i ta bliska jest zazwyczaj bardzo istotna, wpływa na to jak odbieramy dane miejsce...
Ot daleko szukać - stocznia w Gdańsku. Inaczej się na nią patrzy wiedząc o skaczącym Wałęsie, a jakże inaczej odbiera się pomnik dla ofiar pożaru w Hali Stoczni! Dlatego całkowicie popieram wątki historyczno -współczesne podróży -
dzięki maryśka:-)
uważam, że najnowsza historia (i bardzo często polityka) ma takie samo prawo występować w relacjach podróżniczych, jak, wszechobecna przecież historia starozytna, średniowieczna i każda inna. bo o ile te ostatnie stworzyły tło, o tyle najnowsza tworzy dzisiejszy klimat wielu miejsc. w ameryce łacińskiej, doświadczonej w ostatnim stuleciu taką masą nieszczęść, jest to szczególnie widoczne.
poza tym buenos jest cudownie rewolucyjne. ferment czuje się tu na każdym kroku (plakaty, grafiti, pikiety w najrózniejszych miejscach, ba!, nawet specjalistyczne, rewolucyjne księgarnie), a manifestacje rocznicowe były ciekawym (bo na ogromną skalę) i fotogenicznym wyrazem tego fermentu:-) -
Plus za lekcję historii. Dzięki!